Przejdź do głównej zawartości

Remington S9509 Sapphire- pierwsze i ostatnie wrażenie.

Mniej więcej 6 lat temu kupiłam swoją Remingtonowską prostownicę i ponieważ postanowiłam wysłać ją na zasłużoną emeryturę powoli zaczęłam rozglądać się za czymś nowym. Bardzo długo zastanawiałam się nad kupnem jednego z modeli od wielce zachwalanego GHD. Po rozważeniu wszelkich za i przeciw zdecydowałam się pozostać wierna  Remingtonowi, o którym można usłyszeć (przeczytać), że jakością wcale wyżej wymienionemu GHD nie ustępuje.
Przeglądając różne oferty na koniec wybierałam już pomiędzy S9509 Sapphire i Shine Therapy. Wybrałam Sapphire, bo Shine Therapy nie kojarzyła mi się zbyt dobrze. Z moimi szybko przetłuszczającymi się włosami z zasady trzymam się zdaleka od wszystkiego co w nazwie ma słowo 'shine'.
Niestety nie jestem w stanie wstawić żadnej zrobionej przeze mnie fotki. Poniżej możecie zobaczyć zdjęcie ze strony Argosa. 



Jeśli macie ochotę możecie również zobaczyć ile pozytywnych opinii dostała wybrana przeze mnie Sapphire. Przyznaję się bez bicia, że gdy ja decydowałam się na zakup tej prostownicy była w cenie £39.99 Gdyby nie promocja, nie zdecydowałabym się na jej kupno, a raczej zainwestowała w GHD.

Sapphire miałam przez ok 2 tygodnie zanim zdecydowałam się zwrócić ją do sklepu, więc moja opinia jest dość pobieżna.
Okay, tak jak szybkie było nasze spotkanie tak szybkie będzie i podsumowanie.

     X Już od pierwszego ‘nagrzania się’ dość mocno wyczuwalny był zapach spalenizny, który przy każdym następnym uruchamianiu również był obecny. Płytki byłe czyste, nie zauważyłam niczego co mogło pod nimi utknąć czy się przykleić. I nie nie był to zapach jaki czasem towarzyszy nowym sprzętom przy przy pierwszym użyciu.

     X Przy niższej temperaturze efekty jak się możecie domyśleć nie były zadowalające- nawet przy próbie prostowania małych partii włosów

     X Przy wyższej temperaturze prostownica sunie po włosach jak zbyt        nagrzane żelazko po naszej ulubionej bluzce czyli ‘zacina’ się i mam wrażenie, że pali włosy

ü Nagrzewa się w ekspresowym tempie kilku sekund

ü O gotowości do użycia jesteśmy poinformowani krótkim dźwiękiem

ü Jej wygląd cieszy oko ;)

Podsumowując- jestem bardzo zawiedziona. Na szczęście zachowałam paragon i dzięki temu mogłam pozbyć się bubla, nie miałam nawet ochoty sprawdzać czy jedynie moja sztuka była wadliwa. Nie spodziewałam się, że moja 6-letnia prostownica-dinozaur pozostawi w tyle sprzęt, który wydawał mi się dość nowoczesny i który doczekał się tylu pozytywnych opinii.


Możecie mi pomóc? Jeśli macie prostownice, z których jesteście zadowolone bardzo chętnie o nich przeczytam :)

Na chwilę obecną dalej używam dinozaura i dojrzewa we mnie myśl o kupnie prostownicy od GHD.
Dinozaur :)




Komentarze

  1. Ja nie używam takich sprzętów, ale kilka lat temu kupiłam sobie prostownicę Remington. Jestem zadowolona, ale używam rzadko.. może z 50 razy łącznie, więc nie jest zniszczona tak bardzo i nie wiem czy kiedykolwiek ją wymienię. Moje biedne włosy już i tak są biedne bez atakowania ich ciepłem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja używam prostownicy mniej więcej 3 razy w tygodniu, wiec zależy mi na sprzęcie nie do zdarcia. Dzisiaj tak sobie pooglądałam w słońcu końcówki- są połamane i porozdwajane, a byłam u fryzjera półtora miesiąca temu; zastanawiam się czy nie winić Sapphire za taki stan rzeczy o.O

      Usuń
  2. Ja mam prostownicę z Remingtona Sleek & Curl, jest niesamowita. Idealnie prostuje jak i kręci włosy. Najgorsze jest to, że obudowa się nagrzewa i można się poparzyć, ale można się przyzwyczaić :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam wrażenie, że te nowsze sprzęty są coraz gorszej jakości. Mój dinozaur jest tak porządnie zrobiony, że aż człowieka zadziwia- nie jest plastikowa, ale pokryta czymś na kształt gumy dzięki czemu rewelacyjnie leży w dłoni i nie ma mowy o żadnym wyślizgiwaniu się. Na samym jej końcu są również specjalne 'miejsca' na palce umożliwiające dokładne dociśniecie prostownicy bez strachu o poparzone palce :)

      Usuń
  3. A ja mam Shine Therapy, w "miętowej" obudowie, teraz nieco ją zmienili. Bardzo ją lubię i bez szkody dla kondycji włosów używam jej kilka razy w tygodniu od 2011 roku, ale jeśli coś namieszali, to może ta nieco nowsza wersja, bardziej zaokrąglona już nie będzie tak dobra...Sama nie wiem, zaskoczona jestem, że jakiś Remington zawiódł...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie pomiędzy Shine Therapy, a Sapphire wybierałam. I wygląda na to, że podjęłam złą decyzję ;)
      Ja nie jestem zaskoczona, a zszokowana, że Remington zawiódł- mam od nich starą prostownicę i lokówkę i z jednego i z drugiego jestem zadowolona, a tu taki klops...

      Usuń
  4. I like this
    post in your blog: interesting with beautiful photos! You did a great job!



    Diana
    Cloudlet

    http://www.dianacloudlet.com/

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Dlaczego zdecydowałam się na powrót do naturalnego koloru włosów i jak to zrobiłam? (Duuuużo czytania!)

Do zrobienia posta włosowego zbierałam się od dłuższego czasu. Na początku miałam zamiar pokazać Wam jak wyglądały moje włosy na przestrzeni lat, jednak po przejrzeniu zdjęć i przemyśleniu tematu zrezygnowałam. Jak wspominałam kiedyś na swoim facebookowym profilu, żeby pokazać Wam transformacje moich włosów musiałabym podzielić się sporą ilością prywatnych zdjęć. Nieczęsto zdarzało się robić fotki po farbowaniu czy wizycie u fryzjera, więc pozostały zdjęcia z urlopów/imprez/spotkań, których nie chcę tu pokazywać, bo to byłoby dla mnie przekroczeniem pewnej granicy. Podjęłam decyzję o pokazaniu Wam kilku zdjęć i napisaniu o tym dlaczego zdecydowałam się na powrót do naturalnego koloru włosów, który wiele osób nazywa mysim blondem. Przy okazji powiem Wam, że ten post siedział w roboczych prawie pół roku.

La Roche-Posay, Effaclar Duo w mojej walce z trądzikiem.

Po raz kolejny długo zwlekałam z podejściem do napisania posta. Jakiś czas temu miałam wielką ochotę pokazać Wam jak zmieniały się moje włosy, ale koniec końców wystraszyłam się dzielenia zdjęciami robionymi w różnych okresach mojego życia. Bałam się, że mogłabym przekroczyć granicę i pokazać zbyt wiele. Temat włosów został odłożony/ zawieszony do odwołania, a ja postanowiłam napisać o kremie Effaclar Duo. Miałam kiedyś sporo zdjęć swojej twarzy pozbawionej makijażu, ale tak zawsze wychodziło, że je kasowałam i uchowały się może cztery z okresu, gdy cera wyglądała nieciekawie. Nie chcę ich wklejać w tym poście i muszę przyznać, że ogólnie ciężko jest mi się nimi dzielić, ale wstawię linka. Zdaję sobie sprawę z tego, że nie każdy lubi oglądać tego rodzaju 'świństwa', więc pamiętajcie, że klikacie na własną odpowiedzialność ;) Na początek może opowiem Wam pokrótce jak przedstawiały się u mnie trądzikowe przeboje. Miałam mnóstwo zaskórników, wyskakiwały mi bolące gule, a wszystk

Co Was może zaskoczyć po przeprowadzce do Anglii. Moja subiektywna lista angielskich mieszkaniowych dziwactw :)

Kiedyś już wspominałam o tym, że nie mam zamiaru zamykać swojego bloga w kategorii kosmetycznej, jednak wpisów o innej tematyce jest tu jak na lekarstwo. Generalnie nawet nie jestem w stanie powiedzieć Wam dlaczego tak się stało, bo tematów, o których chciałabym napisać jest sporo. Teraz więc już na początku Nowego roku przychodzę do Was z czymś co nazywam 'angielskimi dziwactwami' czyli rzeczami, które mnie zupełnie w Anglii zaskoczyły- jedne wywoływały uśmiech na twarzy, inne nawet po tylu latach w dalszym ciągu mnie irytują. Proszę się nie oburzać, bo dzisiejszy post nie ma na celu wyśmiewania czy krytykowania czegokolwiek. Jestem pewna, że obcokrajowcy przyjeżdżający do Polskich również mogliby stworzyć podobną listę, bo jak wiadomo 'co kraj to obyczaj' i to co dla nas wydaje się czymś oczywistym może zadziwić niejednego przybysza :) Dzisiaj postanowiłam skupić się na dziwactwach mieszkaniowych. 2 krany - jeden z gorącą, drugi z zimną wodą. To jedna z tych