Przejdź do głównej zawartości

Timotei Pure, 2in1, Normal to Greasy hair.


Jakiś czas temu używałam szamponu z Timotei i pamiętałam, że bardzo ładnie oczyszczał mi moje przetłuszczające się włosy. Powędrowałam do drogerii, a tam niespodzianka- nowa wersja szamponu, który teraz wg zapewnień producenta nie ma w sobie parabenów, silikonów czy kolorantów. Jakby tego było mało do wyprodukowania opakowania użyto mniej plastiku i może być w pełni recyklingowane.


 


Czytałam (przed chwilą :) ) recenzje i ze zdziwieniem zauważyłam, że większość osób wychwala właściwości oczyszczające tego szamponu. Szampon ten jest przeznaczony do włosów normalnych i przetłuszczających się. Kobitki, które pisały te wszystkie pochwalne opnie chyba mają włosy normalne, bo ja mam przetłuszczające się i mogę z pewnością stwierdzić, że ten szampon nie radzi sobie z ich oczyszczeniem. Już po pierwszym użyciu, susząc włosy zauważyłam, że są one w dalszym ciągu przetłuszczone. Cóż skończyło się na tym, że przy każdym użyciu myłam głowę 2 razy... Nie mam zamiaru kupować tego produktu po raz kolejny.

Zalety:
-piękny zapach
- 0% silikonów, kolorantów i parabenów
-opakowanie przyjazne środowisku
-niska cena
-dobrze się pieni

Wady:
-nie oczyszcza włosów
- nie odżywia ich
-włosy są pozbawione życia i blasku

moja ocena 3/6



Komentarze

  1. Aniu dla mnie te szampony to jakaś porażka po prostu :( dobrze że nie jestem sama z pisaniem jaki to bubel a próbowałam dwa różne rodzaje :(

    Najlepszy ale nie najtańszy jak dla mnie szampon to z firmy Sukin do kupienia na amazonie np

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mam swój ulubiony szampon, ale problemem jest to, że moje włosy i skóra głowy przyzwyczajają się i muszę później na pare miesięcy szukać czegoś zastępczego :/

      Usuń
  2. Ja używam "zielonego" szamponu z tej serii i jak dla mnie jest rewelacyjny :D

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Dlaczego zdecydowałam się na powrót do naturalnego koloru włosów i jak to zrobiłam? (Duuuużo czytania!)

Do zrobienia posta włosowego zbierałam się od dłuższego czasu. Na początku miałam zamiar pokazać Wam jak wyglądały moje włosy na przestrzeni lat, jednak po przejrzeniu zdjęć i przemyśleniu tematu zrezygnowałam. Jak wspominałam kiedyś na swoim facebookowym profilu, żeby pokazać Wam transformacje moich włosów musiałabym podzielić się sporą ilością prywatnych zdjęć. Nieczęsto zdarzało się robić fotki po farbowaniu czy wizycie u fryzjera, więc pozostały zdjęcia z urlopów/imprez/spotkań, których nie chcę tu pokazywać, bo to byłoby dla mnie przekroczeniem pewnej granicy. Podjęłam decyzję o pokazaniu Wam kilku zdjęć i napisaniu o tym dlaczego zdecydowałam się na powrót do naturalnego koloru włosów, który wiele osób nazywa mysim blondem. Przy okazji powiem Wam, że ten post siedział w roboczych prawie pół roku.

La Roche-Posay, Effaclar Duo w mojej walce z trądzikiem.

Po raz kolejny długo zwlekałam z podejściem do napisania posta. Jakiś czas temu miałam wielką ochotę pokazać Wam jak zmieniały się moje włosy, ale koniec końców wystraszyłam się dzielenia zdjęciami robionymi w różnych okresach mojego życia. Bałam się, że mogłabym przekroczyć granicę i pokazać zbyt wiele. Temat włosów został odłożony/ zawieszony do odwołania, a ja postanowiłam napisać o kremie Effaclar Duo. Miałam kiedyś sporo zdjęć swojej twarzy pozbawionej makijażu, ale tak zawsze wychodziło, że je kasowałam i uchowały się może cztery z okresu, gdy cera wyglądała nieciekawie. Nie chcę ich wklejać w tym poście i muszę przyznać, że ogólnie ciężko jest mi się nimi dzielić, ale wstawię linka. Zdaję sobie sprawę z tego, że nie każdy lubi oglądać tego rodzaju 'świństwa', więc pamiętajcie, że klikacie na własną odpowiedzialność ;) Na początek może opowiem Wam pokrótce jak przedstawiały się u mnie trądzikowe przeboje. Miałam mnóstwo zaskórników, wyskakiwały mi bolące gule, a wszystk

Co Was może zaskoczyć po przeprowadzce do Anglii. Moja subiektywna lista angielskich mieszkaniowych dziwactw :)

Kiedyś już wspominałam o tym, że nie mam zamiaru zamykać swojego bloga w kategorii kosmetycznej, jednak wpisów o innej tematyce jest tu jak na lekarstwo. Generalnie nawet nie jestem w stanie powiedzieć Wam dlaczego tak się stało, bo tematów, o których chciałabym napisać jest sporo. Teraz więc już na początku Nowego roku przychodzę do Was z czymś co nazywam 'angielskimi dziwactwami' czyli rzeczami, które mnie zupełnie w Anglii zaskoczyły- jedne wywoływały uśmiech na twarzy, inne nawet po tylu latach w dalszym ciągu mnie irytują. Proszę się nie oburzać, bo dzisiejszy post nie ma na celu wyśmiewania czy krytykowania czegokolwiek. Jestem pewna, że obcokrajowcy przyjeżdżający do Polskich również mogliby stworzyć podobną listę, bo jak wiadomo 'co kraj to obyczaj' i to co dla nas wydaje się czymś oczywistym może zadziwić niejednego przybysza :) Dzisiaj postanowiłam skupić się na dziwactwach mieszkaniowych. 2 krany - jeden z gorącą, drugi z zimną wodą. To jedna z tych